Artykuły

NIE JESTEM SAM – artykuł

Granica między prawdą a grą nieświadomych przekonań jest bardzo cienka i dla umysłu pogrążonego w grze praktycznie niedostrzegalna. Złudzenia są dla niego prawdziwe, zaś to, co prawdziwe, jest dla niego iluzją. Co zatem jest prawdziwe?

W połączeniu ze Źródłem
W ciągu ostatnich trzech dni przyglądałem się pewnemu wglądowi, który przyszedł do mnie jako głębokie przypomnienie odwiecznej prawdy: NIE JESTEŚ SAM. W chwili owego przypomnienia poczułem głębokie odprężenie, radość i połączenie ze wszystkim, co JEST. Poczułem łatwość i lekkość komunikacji ze Źródłem; komunikacji, która jest zawsze dla nas dostępna, ale o której czasem zapominamy. Komunikacja ze Źródłem obejmowała też poczucie połączenia i wewnętrznej rozmowy z przewodnikami, czy też Mistrzami spoza zasłony czasu, którzy również są cały czas dostępni jako aspekty nas Samych.

W chwili owego wglądu, dwa dni temu, przypomniałem sobie po raz kolejny, że nie muszę zabiegać absolutnie o nic w tym świecie, bo wszystko już jest pod doskonałą opieką Źródła wszelkiego stworzenia. Pamiętałem też, że mogę poprosić o pomoc w czymkolwiek, i że pomoc jest zawsze dostępna. Wiedziałem, że nie muszę się o nic martwić ani nic aranżować swoimi metodami, bo wszystko zostało już zaaranżowane przez to Coś we mnie, co zna najlepsze odpowiedzi. Przykładowo: Nie musiałem się zastanawiać, jak zachęcić ludzi do udziału w wydarzeniu, którego pomysł właśnie pojawił mi się w głowie, bo zaproszenie już zostało do nich wysłane przez Źródło Życia w całkowicie nieumysłowej przestrzeni – w przestrzeni Serca. Wystarczyło tylko się odprężyć i z zaciekawieniem przyglądać się temu, kto się pojawi. W głowie usłyszałem żartobliwy głos: „Czy ty naprawdę myślisz, że cokolwiek tutaj aranżujesz?” Zacząłem się śmiać sam do siebie: „Oczywiście, że nie. Przecież wiem doskonale… Nie mógłbym nawet kiwnąć palcem ani wziąć oddechu, gdyby nie owo Źródło Życia, ów Duch, który porusza wszystkim”.

A jednak umysł ma pokusę, by myśleć, że robi coś sam, w oddzieleniu od tego Źródła, i że jeśli sam się nie zatroszczy o przebieg zdarzeń, to zdarzenia te się nie wydarzą. To trochę tak, jakby myśleć, że jeśli nie wysilimy się odpowiednio, to Ziemia wypadnie z orbity albo Słońce przestanie świecić.

Druga strona medalu
Spójrzmy jednak na dalszą historię myśli: „Nie jestem sam”. Tak jak mówiłem, na początku pojawiła się we mnie ekstatyczna radość i poczucie połączenia z całym wszechświatem. A potem przyszła chęć podzielenia się tym wglądem z innymi. Gdy jednak przymierzyłem się do nagrania filmu na ten temat, poczułem jak moja częstotliwość spada. To było bardzo subtelne. Jakiś czas temu nawet bym tego nie zauważył, myśląc, że działam w natchnieniu. Cały czas uczę się jednak coraz uważniej i głębiej słuchać sygnałów płynących z ciała i podążać za największą radością w danej chwili. Zobaczyłem więc, że nagranie filmu w tamtym momencie nie byłoby dla mnie największą radością. Odpuściłem więc i byłem dalej „sam” z myślą, że „nie jestem sam”…

Dzięki temu, że nie roztrwoniłem energii  na próbę podzielenia się swoim doświadczeniem ze światem, następnego dnia przyszły kolejne znacznie pogłębione wglądy. Zszedłem na samo dno myśli o oddzieleniu od Źródła. I ujrzałem drugą stronę medalu owej idei: „Nie jestem sam”. Zobaczyłem, że wszystkie nasze ludzkie nieświadome przekonania wypływają z wiary, że w jakiś sposób oddzieliliśmy się od Źródła i że musimy sobie radzić… sami. Jest w tym niesamowicie dużo lęku. Ów lęk zaś próbujemy zatuszować poprzez społeczną grę, w której znajdujemy innych graczy, żeby nie czuć się osamotnieni. Poczucie porzucenia czy oddzielenia od Źródła próbujemy naprawić poprzez szukanie innych czy działanie dla innych. Chcemy poczuć się lepiej poprzez ich obecność, towarzystwo, aprobatę. Chcemy sobie pokazać, że nie jesteśmy sami. I w całkowitej szczerości wobec siebie musiałem przyznać, że nagranie filmu w tamtym momencie byłoby z mojej strony wyrazem takiego właśnie nieświadomego przekonania – próbą wyjścia do innych, aby poczuć ponownie, że nie jestem sam.

Nowy rodzaj komunikacji
Wróćmy więc do ustawień fabrycznych, czyli do tego jak jest, a nie do tego, jak umysł wyobraża sobie, że jest lub jak chciałby, żeby było. Gdy spojrzałem szczerze jeszcze raz na ową myśl „nie jestem sam”, to zrozumiałem, że musi ona oznaczać, iż wszystko i wszyscy są już we mnie. Tak, tak, tak. 😊 Nie jestem sam. Kropka. Nie trzeba innych ludzi, aby mi to potwierdzili. Bo już teraz – i zawsze – nie jestem sam. Nie muszę wychodzić na zewnątrz, aby sobie udowodnić, że to prawda. Bo to nigdy nie przestało być moją rzeczywistością.

Gdy rozmawiałem o tym z Marią wczoraj na spacerze w górach, mówiliśmy o kompletnej zmianie sposobu komunikowania się z tymi, z którymi mamy się spotkać również na poziomie formy. Oboje mocno czujemy, że wystarczy, abyśmy trwali w swojej częstotliwości, a Ci, którzy rezonują z tą częstotliwością, sami nas znajdą, albo my ich znajdziemy. Bo w sercu przecież już jesteśmy połączeni. NIE JESTEŚMY SAMI. I chwilę później, po naszej rozmowie, mieliśmy tego namacalny dowód. W pewnym momencie zobaczyliśmy brodatego mężczyznę wsiadającego do samochodu, który wydawał się znajomy. Uśmiechnęliśmy się do niego, a on natychmiast wyszedł z samochodu i nas zagadnął. Odpowiedziałem mu, że cudownie jest się w ten sposób spotkać. Na to on zeskoczył z wysokiego murka, na którym stał, i podszedł do mnie. Natychmiast go przytuliłem. I trwaliśmy tak w uścisku przez kilkanaście sekund. Potem przytuliła go Maria. I po kilkunastu sekundach powiedziała do mnie: „Widzisz, o to nam właśnie chodzi”. Chwilę później mężczyzna zaczął nam prawić o połączeniu ze Źródłem, o nastaniu „Ery Wodnika”, o odchodzeniu starego i rodzeniu się nowego świata. My tylko przytakiwaliśmy jego słowom. Powiedział nam jeszcze: „Jesteście piękni”. Po czym pożegnaliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę. Nie czułem potrzeby, żeby się wymieniać telefonami. Wszystko, co miało się zadziać  w tamtym momencie, zadziało się. I choć pozornie się rozstaliśmy, uczucie połączenia pozostało.

Integracja
I jeszcze jedno na zakończenie: głęboko czuję, że jesteśmy na tym świecie, aby dokonać swego rodzaju integracji – aby prawda, którą zna duch i o której czasem nawet wie koncepcyjny umysł, była również odczuwalna w ciele. Jak to sprawdzić? Bardzo prosto: poprzez podążanie za radością i sprawdzanie, jak się naprawdę czujemy. W chwili mojego pierwszego wglądu duch, umysł i ciało były połączone. Wiedziałem całym sobą, że nie jestem sam. Taka była prawda przez duże „P”, czyli to, co wie Duch jako absolutną prawdę o mnie i o wszechświecie. I taka była też prawda przez małe „p”, czyli umysł i ciało były w harmonii z ową duchową wiedzą. I w tym jednym momencie podążałem za największą radością.

Później jednak umysł zaczął się wkręcać w swoją grę z powodu zakorzenionych w ciele nieświadomych przekonań, które zdawały się mówić: „Jesteś oddzielony, porzucony, zostawiony; jesteś sam; zrób wszystko, żeby tylko nie czuć się sam”. Na szczęście byłem w kontakcie z ciałem i zobaczyłem, że w chwili pierwszej próby podzielenia się swoim wglądem ze światem, nie tylko nie podążałem za radością, ale wręcz ciało zdawało się reagować spięciem, brakiem rozluźnienia. To było moja prawda przez małe „p”, czyli to, jak się faktycznie czułem. Wszedłem więc głębiej, w kontakt ze sobą i zacząłem rozpuszczać owe nieświadome przekonania poprzez świadomą praktykę „nieczynienia niczego”, nieangażowanie się w kontakt z zewnętrznym światem. Ciało zaczęło się rozluźniać – prawda przez małe „p” zaczęła się integrować z prawdą przez duże  „P”. I na końcu do owej integracji dołączył też umysł – pojawiło się przypomnienie: „Wszyscy i wszystko są we mnie. To tu, w sercu, wydarza się najprawdziwsza ze wszystkich komunikacji. Naprawdę nie jestem sam”. Choć wiedziałem, że jest to głęboko mistyczna prawda, której nie da się nikomu przekazać i nawet nie ma komu jej przekazywać, to coś kazało mi  napisać ten artykuł. Robiłem to dla siebie. Czułem radość i inspirację w chwili, gdy to robiłem. Prawda przez małe „p” była zintegrowana z prawdą przez duże „P” również w działaniu. I jak się okazało, prawda przez duże „P” mogła wylać się z pełnego kielicha mojego umysłu na zewnątrz, ponieważ nie ma było już nieświadomych przekonań o braku, które by zniekształcały jej przepływ.