Artykuły

Wszyscy się znamy

Mijamy się w sklepie, na ulicy i w lesie
i czasem pozostaje pewien niedosyt.

Dlaczego nie uściskaliśmy tego przechodnia?
Dlaczego nie powiedzieliśmy „kocham Cię” pani na poczcie?
Dlaczego tamta osoba, która wydawała się tak znajoma, poszła w swoją stronę i już nigdy jej nie spotkaliśmy?

Zazwyczaj jednak mijamy się dość obojętnie, nie zauważając….
nie rozumiejąc….
nie pamiętając…

… że mijamy kogoś bardzo bliskiego.

Prawda jest taka, że wszyscy się znamy.
Znamy się nie od dziś.

Znamy się z czasu i spoza czasu.

W czasie przeszliśmy razem długą drogę,
kochając się i zabijając,
i zamieniając rolami,
przychodząc i odchodząc.

Poza czasem nigdy się nie rozstaliśmy
i kochamy się niezmienną miłością.

Nasze przelotne spotkania w tym życiu są okazją do przypomnienia.
Do przypomnienia, kim jesteśmy i po co tu jesteśmy.

„ech” mówi umysł, i idzie dalej pogrążony w swoich myślach.

Ale nie może się opędzić od nowych spotkań, od nowych okazji do przypomnienia.

Każdy kogo spotykamy, nie pojawia się w naszym życiu przypadkiem.
Czy zauważyłeś, że do niektórych ludzi cię przyciąga, od innych cię odpycha? To nie jest przypadek. I to nie jest tylko energia tego człowieka. Każdy kogo spotykasz, jest ci znany – z przeszłości lub z przyszłości.

Nie musimy już jednak ciągnąć dawnych historii, w których raz ze sobą walczyliśmy, a raz zawieraliśmy sojusze, raz się się przyjaźniliśmy, a innym razem byliśmy wrogami.

Możemy puścić te historie-zasłony i zacząć się widzieć.
Możemy zrzucić maski.

Możemy sobie przypomnieć,
że ten kogo spotykamy – czy to ktoś z „mojej” rodziny, czy jakiś bliski znajomy, czy urzędnik gminny, czy kelner w restauracji, czy pani w sklepie – niezależnie czy na przyciąga, czy odpycha, czy jest dla nas obojętny…

to ktoś bardzo, bardzo, bardzo bliski,
to ktoś bardzo, bardzo drogocenny,
tak bardzo kochany, że dusza wyrywa mu się na spotkanie,
ale umysł się broni, odwraca wzrok, nie pojmuje.

Wystarczy jednak otworzyć oczy,
otworzyć serce i przypomnieć sobie,
że ten ktoś, kogo mijamy,
ten ktoś, do kogo się właśnie uśmiechamy,
ten ktoś, na kogo krzywo patrzymy,

to nikt inny, jak my sami…

to jakiś aspekt nas samych,
który odrzuciliśmy i możemy przyjąć ponownie.

Zamiast więc przechodzić obok siebie samego obojętnie,
zamiast kłócić się ze sobą samym w sklepie,
zamiast uśmiechać się do siebie, bo tak wypada,

możemy przejrzeć na wylot własną grę,
możemy mrugnąć do siebie okiem
i zakochać się ponownie w sobie.