Artykuły

Zająć się sobą – odczepić się od innych

… Ta prosta formuła nie tylko znacznie ułatwia życie, ale również – jeśli się ją autentycznie zastosuje – pomaga uzdrowić konflikt oddzielenia. Gdy zajmujemy się sobą i odczepiamy się od innych, porzucamy bowiem nasze oczekiwania, jacy powinni być inni oraz jak my czulibyśmy się, gdyby byli inni. Innymi słowy: uwalniamy innych od więzienia naszej kontroli i zaczynamy prawdziwie kochać. Wpierw kochamy siebie – tym właśnie jest zajęcie się sobą – a z miłości do siebie automatycznie wypływa miłość do innych. Nie możemy kochać innych, gdy nie kochamy siebie. A zatem to, co wydaje się tak bardzo samolubne – zajęcie się sobą – jest tak naprawdę aktem miłości.

Poświęcanie się nie jest miłością
Poświęcanie się dla innych nie jest miłością, wbrew temu, czego wielu z nas nauczyło się myśleć w systemie społecznym i religijnym, w którym się wychowaliśmy. Często za przykład podaje się Jezusa, który rzekomo poświęcił się dla nas poprzez śmierć na krzyżu. I ta interpretacja intencji Jezusa bardzo mocno utrwaliła się w naszej podświadomości jako myśl, że poświęcanie się dla innych jest dobre. Jedyne, co tak naprawdę poświęcił Jezus w swojej ostatniej podróży – podróży na krzyż – były jego własne złudzenia. Podróż ta pomogła mu ostatecznie wznieść się ponad ego, ponad ciało, ponad śmierć, była więc ostatecznym aktem miłości do siebie samego. Jezus nie zrobił tego dla nas. Zrobił to dla siebie. A poprzez zrobienie tego dla siebie – zrobił to dla nas. Nie próbował zmienić Piłata, władze żydowskie, czy rzymskich żołnierzy – odczepił się od innych i zajął się całkowicie sobą – swoim własnym aktem przebaczenia i pamiętania, że nie ma nic na zewnątrz niego. I właśnie poprzez tę pamięć zbawił świat. Tak samo jak i my poprzez tę pamięć zbawiamy świat, gdy odczepiamy się od innych – gdy przestajemy próbować ich zmienić czy osądzać – i rozpoznajemy, że mamy zająć się jedynie własnym wnętrzem, własnym umysłem. Dopiero zajęcie się własnym umysłem może doprowadzić do zmiany świata, ponieważ świat jest jedynie zewnętrznym odzwierciedleniem naszego wewnętrznego stanu.

Zajęcie się sobą zaoszczędza czas i energię
Nie wiem dlaczego podałem przykład Jezusa. Wcale nie zamierzałem. Ot tak, wyszło samo z siebie. Zamierzałem napisać o sobie. O tym, jak zauważyłem parę dni temu bardzo subtelny mechanizm kontroli w swoim umyśle, który sprawił, że skupiałem się na tym, co robiły bliskie mi osoby i zapomniałem, że nie jestem odpowiedzialny za nie, a jedynie za siebie. Uświadomiłem sobie, ile energii i czasu zajmuje „czepianie się innych”, podbudowane „dobrymi intencjami” i uzasadnianiem własnej racji. Zajmowało to tak dużo energii i czasu, że już nie pozostało ich wiele na zajęcie się swoją energią, swoją częstotliwością, swoim byciem szczęśliwym. O tak, osąd to wielki zjadacz czasu i energii.

W tamtym momencie po raz kolejny sobie przypomniałem: Zajmij się sobą, odczep się od innych. I natychmiast pojawił się ogrom energii i radości: „Wow, nikogo nie trzeba zmieniać. Można każdemu pozwolić, aby był taki, jaki jest”. I natychmiast pojawiło się dużo wolnego czasu: „Wow, mogę przestać tracić czas na posiadanie racji i mogę użyć czasu w sposób konstruktywny – czyli do zajęcia się sobą, do zajęcia się swoją częstotliwością, do zajęcia się byciem szczęśliwym”.

Deklaracja suwerenności
Czy takie rozumowanie można przenieść na to, co się obecnie dzieje na świecie w związku z koronawirusem? Oczywiście, że tak. Dopóki zajmujemy się innymi – dajemy naszą uwagę i energię temu, co mówią w telewizji głównego nurtu lub w niezależnych telewizjach opluwających główny nurt, to marnujemy nasz czas, podtrzymując złudzenie matriksu oddzielenia. Gdy jednak odczepiamy się od innych – od rządu, od telewizji, od innych ludzi w maseczkach – i zajmujemy się całkowicie sobą – tym, jak my chcemy się czuć – wówczas stajemy się zmianą, której dotąd szukaliśmy na zewnątrz.

„No ale przecież nie można tego tak zostawić, nie można pozwolić IM robić tego, co chcą. Przecież ONI odbierają nam wolność”. Jeśli pojawiają się w twojej głowie takie myśli, to usłysz sam siebie. Znowu czepiasz się innych i wymagasz od nich zmiany, żebyś ty mógł być szczęśliwy. A to nigdy nie zadziała. Nikt tak naprawdę nie ma takiej mocy, aby odebrać ci wolność, ponieważ jesteś suwerenną wolną duszą, która sama decyduje o sobie. Możesz więc używać swojej wolnej woli do tego, żeby wierzyć, że świat decyduje o tym, jak się czujesz, lub możesz jej użyć do tego by zadeklarować swoją suwerenność:

Dzisiaj zajmuję się sobą. Skupiam swoją uwagę na tym, jak ja chcę się czuć, bo tylko ja o tym decyduję.

Świat bez wrogów
Ostatnio moja żona Maria powiedziała mi w rozmowie: „Wiesz, ta Ziemia może pomieścić wszystkie systemy przekonań. Tym właśnie jest – jest placem zabaw, w którym dusze odgrywają to, czego chcą doświadczyć. Obok siebie mogą więc istnieć istoty, które wyznają zupełnie inne systemy wartości i wierzą w odmienne rzeczy. To nie próba ujednolicenia wszystkich i przekonania ich do jednego systemu myślenia przynosi pokój, ale nieosądzanie sposobów myślenia innych”.

No właśnie – odczepienie się od innych przynosi pokój. Gdy już nie próbuję nawrócić innych na mój sposób postrzegania – i dotyczy to zarówno najbliższej rodziny, jak i rządu – lecz zajmuję się skupieniem na tym, jak ja chcę się czuć, zaczynam widzieć NOWY ŚWIAT – świat, w którym nie ma wrogów.

Opinia innych nie ma znaczenia
Warto pamiętać, że odczepienie się od innych to również rezygnacja z przekonania, że to, co inni myślą o nas, jest istotne. Ach, czy nie posuwamy się już za daleko? Nieprzejmowanie się opinią innych uważane jest bowiem w tym świecie za przejaw egoizmu. A jednak tylko w ten sposób – nie przejmując się opinią innych i kierując się jedynie tym, co mówi nam serce – możemy wykroczyć ponad system oparty na osądzie i oddzieleniu i zacząć żyć pełnią Życia.

Jak zwykle, wszystko jest odwrotnie niż podpowiada nam ego: To, co ego uważa za przejaw egoizmu, jest aktem miłości, a to, co ego uważa za akt miłości, jest egoizmem. Dopóki chodzimy na przyjęcia do wujka i cioci dlatego, że tak wypada (lub robimy cokolwiek innego z takich samych pobudek) mimo że w głębi siebie zupełnie tego nie czujemy, to w tym momencie nie tylko nie kochamy siebie, ale można powiedzieć, że jesteśmy egoistyczni. Dlaczego? Egoizm jest bowiem przeciwieństwem skupienia na Duszy. Innymi słowy jest skupieniem na swoim odrębnym „ja” – na ego. Choć możemy mówić, że robimy to, co wypada, by nie urazić innych, to pod spodem najprawdopodobniej leży głębsza prawda – że przejmujemy się bardziej swoim własnym odrębnym „ja” – np. tym, że będziemy osądzeni lub wykluczeni.

Gdy natomiast działamy z perspektywy duszy, to nawet jeśli zrobimy coś, co mogłoby urazić ego innych, to wiemy, że dla ich duszy ma to zupełnie inne znaczenie niż dla ego. Wyzwolenie się jednego umysłu z systemu myślenia opartego na: „wypada”, „muszę”, „powinienem” daje bowiem przykład innym, że mogą zrobić tak samo.

Tego typu działanie jest w pewnym sensie powrotem do niewinności i spontaniczności dziecka. Dzieci nie zastanawiają się, co wypada, a co nie, po prostu mówią i robią to, co czują. Trudno im zrozumieć świat dorosłych, pełen reguł dotyczących tego, jak zachować się lub nie zachować wobec innych.

Nikt nie musi się zmienić, abyśmy byli szczęśliwi
I jeszcze jedno odnośnie nieczepiania się innych: Nienawracanie innych na swój sposób postrzegania dotyczy nawet „oświeconego postrzegania”. Hihi! Tak, koniec z wojnami religijnymi. Koniec z niesieniem pochodni jedynie słusznej sprawy. Przynajmniej w moim umyśle. Niech sobie inni postrzegają i myślą, jak chcą. Nie muszą się wcale zmieniać, żebym był szczęśliwy. Oddaję im wolność, której zresztą nigdy nie mogłem im odebrać.

Gdy uwalniamy innych w swoim umyśle, sami natychmiast czujemy się wolni. I zajmujemy się jedynie sobą, swoją wibracją, swoim odczuwaniem. I w ten sposób odsłania się przed nami NOWY ŚWIAT, świat miłości nie do pojęcia dla tych, którzy wybierają wibrację lęku. Nie zajmujemy się jednak ich lękiem; pozwalamy im wierzyć w to, co chcą. Nie mamy czasu na zajmowanie się ich lękiem. Jesteśmy zbyt zajęci byciem obecnością Miłości.

Paradoksalnie zajmowanie się lękiem innych – ocenianie ich lub próba poprawienia – byłabym aktem wiary w oddzielenie i odzwierciedleniem naszego przekonania, że ktoś inny robi coś złego. Zaś pozwolenie im na ich doświadczenie – nawet na śnienie snów o lęku – świadczy o naszym rozpoznaniu, że nie wierzymy w oddzielenie i że nic złego się nie dzieje w Boskim stworzeniu. Jest też aktem największej Miłości, która obejmuje wszystko, przyzwala na wszystko, ufa wszystkiemu i w ten sposób uzdrawia i przekracza wszystko.

Nie chodzi tu bynajmniej o bierność, lecz o świadomość, że każda dusza jest wolna, by wierzyć w to, co chce i przeżywać takie doświadczenie, jakiego pragnie. Nikt nie musi się zmienić, abyśmy my mogli poczuć się lepiej. Wystarczy, że odczepimy się od innych, a od razu poczujemy się lepiej. Rozpoznamy bowiem, że nigdy nie chodziło o innych. Zawsze chodziło tylko o nas. W tym rozpoznaniu nasz sen o oddzieleniu naprawdę się kończy. I możemy w pokoju kroczyć po NOWYM ŚWIECIE, zapraszając do niego wszystkich, którzy zechcą przyjąć zaproszenie.